piątek, 1 października 2010

Peter


W pracy jest też ze mną Peter. Choć już rzadziej się pojawia bo widzi, że się szybko zaadaptowałam. Ciekawe jest to, że bardzo dużo uczę się od Niego, ale i równocześnie On uczy się ode mnie. Bardzo mi pomagał na początku, był moim przewodnikiem, w sumie dalej jest. Dużo mi też opowiada o ludziach i życiu tutaj no i o diecezji, co gdzie i jak. Ja natomiast uczę Go obsługi programów komputerowych i organizacji biura. Peter jest w moim wieku, jest klerykiem, ale ma teraz roczną przerwę. Jest bardzo radosnym i otwartym człowiekiem, a też bardzo życzliwym – pomaga innym jak tylko może. Bardzo dobrze się dogadujemy. Wiem, że jakby co, to mogę na Niego liczyć. Ostatnio nieopacznie spytałam się Petera o wojnę, ale jak zobaczyłam jego reakcję, to obiecałam, że nigdy więcej się nie spytam. Przyniósł mi film/dokument „Cry Freetown”, są to autentyczne nagrania z wojny – masakra…Potem są wywiady z dziećmi, byłymi żołnierzami. Dziś jednak Peter opowiedział mi swoją historię. Opowiedział jak rebelianci wpadli do niższego seminarium. Peter schował się pod łóżko, ale znaleźli Go , przyłożyli broń do głowy, bili i wywieźli. Próbowali Mu robić pranie mózgu, uczyć strzelać by zabijać. Peterowi jednak udało się uciec. Jednak za jakiś czas po raz kolejny został złapany. Razem z innymi chłopcami wywieziono Go na miejsce walki i kazano walczyć-zabijać, jednak znowu jakimś cudem udało Mu się uciec. Był jednak świadkiem okrutnych scen. Wielu Jego przyjaciół zginęło. Wiele sióstr Misjonarek Miłości, które bardzo dobrze znał, zostało zgwałconych i zabitych. To jest jedna historii z wielu innych podobnych tutaj. Każdy przeżył jakiś swój dramat. I znowu trudno uwierzyć, że „to ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Teraz jednak jest tu naprawdę spokój. Nie mówi się jednak o wojnie. Ludzie chcą zapomnieć, ale przecież się nie da. Jest tu bardzo dużo mężczyzn z obciętymi rękami, dłońmi podczas wojny. Ten kraj ciągle się leczy.
-------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz