poniedziałek, 27 grudnia 2010

Święta, Święta


Tak więc pierwsze Boże Narodzenie w Sierra Leone mam za sobą. Oczywiście Święta tutaj różniły się bardzo od tych które mamy zwyczaj obchodzić w naszych Polskich domach.
Przede wszystkim nikt tu nie obchodzi  wieczerzy Wigilijnej. Niektóre afrykańskie Siostry mają taką tradycje, że po Pasterce zasiadają do stołu. Misjonarze jednak i katolicy tutaj zaczynają świętować w dzień Bożego Narodzenia. Tak oto  w tym roku  po raz pierwszy nie przełamałam się z nikim opłatkiem.  Też zobaczyłam  jak ta nasza Polska tradycja jest zakorzeniona we mnie i jak jest ważna i piękna! Pewnie gdyby byli jacyś Polacy w okolicy zasiedlibyśmy razem do stołu i przełamali się opłatkiem, ale niestety w Makeni  jestem  tylko ja z Polski. Dzięki Bogu już za 6 tygodni to się zmieni :)
Też wszystkim dziękuję za smsy i maile w Wigilię, było to miłe i ważne dla mnie.  Też udało mi się nawiązać  połączenie via skype i porozmawiać ze Stanami i Bartoszycami, co sprawiło mi wiele radości : )
A tak w Wigilię udałam się z Siostrami na Mszę Wigilijną. Myślałam, że będą już czytania z Pasterki, jednak tak nie było. Chciałam oczywiście pójść do mojej parafii jednak Siostry zaczęły mnie przekonywać by pojechać z Nimi do Holy Spirit Parish i uległam  : )  Głównym argumentem było to żeby nie wracać po nocy samej i miały oczywiście racje.
Mszę celebrował Fr. Francis, lokalny proboszcz. Myślałam, że będzie dużo ludzi, ale tak nie było. Było zaś naprawdę głośno, dużo rytmów, i że tak się wyrażę tanecznie.  Wierni tańczyli z radości i wielbili Boże Dziecię. Msza trwała prawie trzy godziny. Oczywiście byłam jedynym „Opohto”(biały człowiek) w kościele.
W Boże Narodzenie chciałam razem z Siostrami pójść do mojej parafii i znowu nie dotarłam : ) Tzn. przyszłam i kościół był zamknięty. Msza miała się rozpocząć godzinę później. Zadzwoniłam więc do Sióstr i znowu pojechałyśmy do Holy Spirit. Myślałam, że będziemy spóźnione, ale oczywiście jak to w Afryce, nawet jeszcze nie zaczęli : ) Tym razem kościół już był pełen. I znowu było dużo radości. Radość oczywiście udzieliła się i mnie : ) Jezus prawdziwie się narodził!:)
Przed Mszą miałam też miły telefon z Polski : ) Zadzwonił do mnie świeżo upieczony Prałat Jego Świętobliwości – x Roman: ) Miło było usłyszeć wieści z Jakuba i nie tylko : )
Po Mszy zasiadłyśmy razem z Siostrami do stołu i zaczęło się świętowanie. Jedzenie oczywiście było trochę inne. Było kilka rodzajów mięsa i ryżu. Też jakieś sałatki i ciasto.
Potem trochę odpoczynku i obiad u Biskupa. Jest to coroczna tradycja. Ks.Biskup zaprasza wszystkich Księży, Siostry i inne osoby posługujące w Makeni. Wszyscy zasiedliśmy przy wieeelkim stole. Na co dzień współpracujemy wszyscy razem, widzimy się w różnych okolicznościach, czasem spieramy, a teraz mogliśmy razem usiąść, poznać się lepiej  i poświętować. Była tak ponad 30 osób. Oj,  i było naprawdę bardzo wesoło : ) Dawno się tak  nie uśmiałam : ) Każdy bowiem zaczął opowiadać różne śmieszne historie z życia wzięte. I jedzenie było nawet  zbliżone do naszego! Była nasza warzywna sałatka i nawet coś co przypominało bigos.
Natomiast w poniedziałek praktycznie w tym samym gronie spotkaliśmy się u Sióstr Notre Dame na obiedzie. Siostry te pochodzą ze Stanów, pełna nazwa Zgromadzenia to School Sisters of Notre Dame.
Przygotowały oczywiście dużo pyszności : ) Więc nawet i w Makeni w Afryce, w święta tradycyjnie zjadłam zdecydowanie za dużo :)
Z takich ciekawostek, to że wszędzie gdzie się pojawiam w gościach, zawsze ze względu na to że jestem z Polski, pojawia się temat Jana Pawła II.  Każdy dzieli się swoim doświadczeniem Jego osoby. Ja zawsze opowiadam wtedy o moim spotkaniu z Papieżem i potem o moim przeżyciu pogrzebu na placu św.Piotra. Podczas tych rozmów wzruszenia udziela się chyba wszystkim. Otrzymałam też np. zaproszenie od ojców św.Józefa by powiedzieć kilka słów o Janie Pawle II i bł.Jerzy Popiełuszko do nowicjuszy odbywających formacje w Makeni.
Kolejną ciekawostka, to że w Boże Narodzenie znajomi muzułmanie życzyli mi Wesołych Świąt! Oczywiście pytałam  się takiej osoby „jak to jest, że jesteś muzułmaninem i życzysz mi Merry Christmas?”. W odpowiedzi często słyszałam mniej więcej coś takiego „ Kate, znamy Cię i szanujemy Cię, więc szanujemy też twoje tradycje czy religię”.  Naprawdę dalej jakoś nie mogę się nadziwić, bo akurat te osoby który mi składały życzenia to silni muzułmanie. Oczywiście bardzo mnie ucieszyła ich postawa.
Tak więc Święta tutaj były dla mnie zupełnie inne, ale doświadczenia radości z narodzin Zbawiciela takie same. Oczywiście w Wigilię było trochę trudno, jednak nikt nie mówił, że na misjach będzie łatwo. 
 Inny kraj, inny klimat, inni ludzie, inna kultura, ale i tutaj Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi, ciemna noc w jasności promienistej brodzi.
Aniołowie się radują, pod niebiosy wyśpiewują:
Gloria, gloria, gloria in excelsis Deo”.

niedziela, 19 grudnia 2010

Kolęda

Sobota, 18 grudnia, 21.20, pod moim oknem :)


Zaskoczyli mnie totalnie. Po pierwsze nie wiedziałam,że tu też chodzą kolędnicy. Po drugie, przed Bożym Narodzeniem tym bardziej się nie spodziewałam, raczej jak już to po.
Jak widać na zdjęciach tutaj nikt się nie przebiera, kolędnicy to zwyczajnie parafialny chór :)

----


Tym oto akcentem, życzę Wam dobrego przeżycia świąt Bożego Narodzenia. Niech Jezus narodzi się w naszych sercach, w  naszych rodzinach i obdarzy każdego z nas wielką radością i pokojem!:)

Merry Christmas!

niedziela, 12 grudnia 2010

Spokojnie


Spokojnie. Tak można by określić okres Adwentu w Makeni. Chodzi mi oczywiście o tę całą zewnętrzną otoczkę. Po  raz pierwszy nie widzę mikołajów na ulicach, próbujących mi wcisnąć ulotkę. Nie ma też choinek, które np. w Polsce w marketach, stoją już pięknie przystrojone od razu po 2 listopada. W radiu nie lecą żadne świąteczne piosenki i nie ma świątecznych promocji. Ludzie nie są zabiegani, nie tłoczą się w sklepach by kupić gwiazdkowe prezenty. Nie ma zwyczajnie tutaj tej przedświątecznej gorączki. Czyli innymi słowy „zdrowy” Adwent!
Oczywiście w Kościołach i ludzkich sercach przygotowania trwają pełną parą. Są spowiedzi, rekolekcje, etc.
Jednak tak sobie myślę, że trochę podobnie było ponad 2000 lat temu. Nie było śniegu, mikołajów, wszystko toczyło się swoim rytmem. Tylko garstka ludzi oczekiwała i wyglądała przyjścia Zbawiciela – „prostowali ścieżki na przyjście Pana”.
Cieszę się, że tu nie ma takiego zabiegania. Początkowo trudno mi było się odnaleźć w tym dla mnie „innym” Adwencie. Sam fakt, że tu jest teraz ponad 30C w cieniu, sprawiał że ciągle wydawało mi się, że jest środek lipca. Jednak lektura Słowa Bożego zawsze nadaje człowiekowi odpowiedni kierunek !: )  I tak już ze spokojem, ale i radością wyczekuję Bożego Narodzenia :)