wtorek, 13 grudnia 2011

Dużo się dzieje.

Ostatnio dużo się dzieje. Nie ma jednak to żadnego  związku z gorączką przedświąteczną . Wczoraj dopiero zauważyłam przy drodze wystawioną dekorację świąteczną na sprzedaż i uświadomiłam sobie, że Boże Narodzenie już za chwile.Tutaj nie ma Mikołajów na każdym rogu, choinek, świątecznych piosenek i szału zakupów.  Czasem w radio lecą jakieś świąteczne hity, ale to rzadko. Nie ma co się dziwić skoro to kraj muzułmański.    
                                              
A dużo się dzieje ostatnio bo dużo uroczystości w diecezji. W listopadzie było obchodzona pięćdziesiąta rocznica istnienia parafii w Kambii.  Było więc dużo parafian, gości,  kapłanów posługujących wcześniej  w Kambii. Podczas Mszy Św. odbyło się też bierzmowanie  i zaręczyny kilku par. Bp.Biguzzii poinformował też na koniec Mszy Św.,że już wkrótce parafia zostanie oficjalnie przekazana w ręce polskich misjonarzy.  
                                                                                                                                                
Początkiem grudnia zaś były święcenia kapłańskie. Został wyświęcony jeden ksiądz. Święcenia odbyły się w Jego rodzinnej parafii  w Magburaka.

No i w ostatnią sobotę konsekracja kościoła św.G.Confortiego. Jest to parafia prowadzona przez Ksawerianów z Włoch. Duchowe przygotowania trwały już na 3 dni wcześniej. Od środy była w kościele Adoracja, konferencje i uroczyste nieszpory. Wszystko po to by przygotować wiernych na to ważne wydarzenie. Na uroczystość przyjechał abp.Freetown i Nuncjusz. Miał też być Biskup z Parmy, ale w ostatniej chwili odwołał przyjazd.  Było zaś wielu zagranicznych gości. Min.dorosłe już dzieci fundatora ołtarza, który był bierzmowany przez bp.Confortii , a który nie doczekał się konsekracji gdyż zmarł w czerwcu br. Jego synowie nie kryli wzruszenia…
Oczywiście tłumnie przybyli wszyscy parafianie, którzy aktywnie uczestniczyli w całej uroczystości. Ku zaskoczeniu wszystkich całość zaczęła się punktualnie!!To rzadkość tutaj np. święcenia rozpoczęły się z godzinnym poślizgiem.
Ksawerianie jednak już od wielu miesięcy uczą tutaj punktualności i są w tym konsekwentni . Efektem czego było, że na 5 min. przed planowanym czasem rozpoczęcia Mszy, wszyscy grzecznie zajęli już miejsca w kościele .   
                                                                                                                                                                 
W dziale zdjęcia, zamieściłam trochę zdjęć z tych wydarzeń.

A tak w hostelu w którym mieszkam też ostatnio dużo się dzieje tj.duży ruch. Pełno gości miejscowych czy z Europy. Nie ukrywam odbija się to trochę na moim „odpoczynku”, którego coraz mniej.
Choć ma to też trochę plusów. Ostatnio przyjechała tu Julia z Włoch, która nadzorowała projekt zakupu sprzętu do szpitala i szkoleń  personelu. Spędziłyśmy ze sobą dużo czasu dzieląc się spostrzeżeniami, wrażeniami. Julia pracowała w wielu krajach Afryki i stwierdziła, że w Sierra Leone jest najtrudniej. Trzeba obniżać standardy i wymogi projektu bo miejscowi nie potrafią im sprostać .Brak  prądu, normalnego internetu utrudnia też bardzo nadzór i przeprowadzenie projektu do końca. Nie wspominając już żeby tu „wydostać” zamówiony towar który przypłyną do portu, trzeba mieć na miejscu swoich ludzi, których dobrze się za to opłaca. Korupcja tutaj jest na porządku dziennym. Kto ma pieniądze, ma władze.

A ja powoli oswajam się z myślą, że już niedługo skończę swoją posługę w Makeni i rozpocznie się nowa misja i dla mnie w Kambii. Z jednej strony się cieszą, a z drugiej szkoda. Tak jest zawsze jak zaczyna się coś nowego:) W Makeni znam dużo ludzi i wszyscy dobrze mnie znają. Nie ukrywam, że dobrze mi się z nimi żyje.  Szczególnie z dziećmi z mojej ulicy : )))  No, ale moje doświadczenia z Makeni podsumuję dłużej kiedy przyjdzie na to pora…Pewnie trochę się rozpiszę bo jest o czym:)

A teraz wyczekuję czwartku albowiem…
….:)

Prosimy więc o modlitwę!