środa, 24 listopada 2010

Moja parafia!

W niedzielę Siostry zaproponowały mi aby wspólnie udać się na Mszę Św. Oczywiście nie widziałam problemu gdy usłyszałam, że one mają zamiar chodzić do innego kościoła niż ja uczęszczam. Moja reakcja samą mnie zaskoczyła bo odpowiedziałam , że przykro mi, ale nie!:) Wytłumaczyłam im, że pomimo iż „mój” Kościół Confortiego jest ciasny (tymczasowa kaplica, obok buduje się nowy), jest duszno i Msza trwa zazwyczaj ponad dwie godziny, to jednak to moja parafia!:) Nie wyobrażam sobie, że jeśli jestem na miejscu w Makeni, że miałbym pójść gdzie indziej : )

Proboszczem parafii jest Fr.Wiktor, Ksawerianin z Włoch. Dla mnie jest On już Afrykańczykiem. Bardzo dobrze mówi w Krio i potrafi świetnie nauczać, tak że ludzie są zaciekawieni i zrozumieją. Parafianie Go tu uwielbiają. Ciągle jest między nimi i dla nich.

Tutaj w Niedzielę jest tylko jedna Msza Święta. Powinna zaczynać się o 9.00, ale tak od 9.00 to dopiero wszyscy się schodzą. 

Na początku już w drzwiach można się natknąć na Służbę Porządkowa, która wita i pilnuje porządku. Dbają min. oto żeby każdy miał miejsce siedzące i żeby dzieci zbytnio nie rozrabiały. 

W Kościele, w ramach modlitewnego oczekiwania na wiernych, jest prowadzony różaniec.
Msza tradycyjnie rozpoczyna się procesją i towarzyszy jej pieśń. Ciekawostką jest gdy kapłan dochodzi do ołtarza, to zaczyna się nowa pieśń. Pieśni często są mi znane choćby ze spotkań Wody Życia, ale aranżacja jest zupełnie inna : ) Że tak się wyrażę „dają czadu”. Nie tylko chór, tu praktycznie wszyscy są chórem ! Zespół tylko prowadzi/ rozpoczyna. Ostatnio była np. pieśń „ Hej, Jezu”, ale z taką mocą odśpiewana i z takimi rytmami, jakich nigdy nie słyszałam.

Słowo Boże jest odczytywane przez odpowiednio przygotowanych lektorów. Każdy z nich jest odświętnie ubrany i ma ogromna harfę na sobie z napisem „lektor”. Z resztą tutaj wszyscy są z a w s z e w kościele ubrani elegancko. Nawet maluchy przychodzą często w garniturkach.

Ewangelia jest odczytywana w Krio, jeśli Msze celebruje Fr.Wiktor. Ciekawostką jest, że tutaj są akolitki (trzymają świece gdy jest odczytywana Ewangelia)! Ministrantki oprócz alb (które tu są kolorowe) mają na głowie weloniki.

Homilię jak głosi Fr.Wiktor, to zawsze jest to wydarzenie!:) Często przygotowuje jakąś scenkę i często bierze kogoś nie spodziewanie z ławki do pomocy. Jest przy tym bardzo ekspresyjny, dużo się dzieje. Ma też zwyczaj przygotowywania planszy ze zdaniami/wersetami, które chce zaakcentować. Niesamowite jak trafia do ludzi! Wszyscy naprawdę słuchają i uczestniczą. Tutaj trzeba wykazać się pomysłowością, a przede wszystkim trzeba znać kulturę i zwyczaje, aby przekazać nauczanie i trafić do ludzi. Nie wystarczy stanąć i mówić przez 15 min. bo nikt tego zwyczajnie nie będzie słuchał.

Kolekta też wygląda trochę inaczej niż w Polsce. Dwie osoby stoją pod ołtarzem ze skrzynkami i każdy procesyjnie podchodzi i wrzuca ofiarę. Towarzyszy oczywiście temu pieśń. W ten sposób ukazuje się tu, że to wierni są odpowiedzialni za Kościół i też właśnie od tej strony materialnej. Tutaj jest to trudne, bo to Kościół wspomaga wiernych praktycznie we wszystkich sferach życia. Misjonarze budują kościoły, szkoły, szpitale etc., zatrudniają ludzi. Wierni nie są wstanie sami utrzymać parafii. Jednak każdy podchodzi i z radością i dumą dzieli się tym co ma!

Dary zaś są przynoszone do ołtarza w tanecznej i rytmicznej procesji. Często poprzedzają ją tańczące dziewczynki. Za nimi idzie, też tanecznym krokiem, tzw. starszyzna i przynosi dary. Trwa to trochę tj. dwa kroki do przodu, jeden do tyłu :)

Dalej Eucharystia wiadomo bez zmian – tak samo jak wszędzie : )

Natomiast przed przekazaniem znaku pokoju wszyscy mówią równocześnie z kapłanem „…Pokój wam zostawiam, pokój mój wam daję. Nie zważaj na grzechy nasze, ale na wiare swojego Kościoła i zgodnie z Twoją wolą napełniaj go pokojem i umacniaj w jedności…”
Tak myślę, że   w s p ó l n e   odmawianie tej części, zostało wprowadzone przez niektórych misjonarzy po wojnie, po to by zaakcentować i podkreślić jak ważne jest pojednanie i pokój.

Na końcu są oczywiście ogłoszenia, które jak wszędzie trwają baaardzo długo i których praktycznie już po drugim ogłoszeniu, nikt nie słucha : )))
Po Mszy Świętej tradycyjnie podbiegają do mnie dzieci, które jak zawsze chcą dotknąć „Opohto” – białego człowieka.

Natomiast parafia jest bardzo żywa. Jest sporo katechetów, liderów i co za tym idzie sporo małych grupek, które spotykają się na modlitwie i wykonują określone zadania. Też jak wszędzie, jest prowadzone przygotowanie do Sakramentów i formacja wiernych.

Najlepsze jest to, że nadal  niewiele wiem o Confortim (patron parafii), ale wiem, że jeszcze nie został beatyfikowany więc mam prawo nie wiedzieć ;):)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz